Tym większy dramat, jeśli chodzi o zdrowie dzieci. Przez koronawirusa nowe terminy stały bardzo dalekie. I wcale to nie oznacza, że zabieg planowany na przykład na kwiecień, zostaje przesunięty o tyle, ile trwało "zamrożenie" szpitala. To tak nie działa.
"Na operację córki czekaliśmy prawie rok, miała mieć ją w maju. Teraz musimy czekać znowu siedem miesięcy. A nie wiadomo, co będzie, jak pandemia wróci..." - mówi Radiu ESKA jedna z matek, czekających przed Zespołem Poradni Specjalistycznych przy ul.Konstytucji 3 Maja.
Tu też swoje trzeba odstać, czasami nawet dwie godziny - informują inni. Do poradni wchodzi się pojedynczo, na wezwanie, zgodnie z reżimem sanitarnym. Spotkania są umawiane, ale zdarza się, że poprzedni pacjent siedzi dłużej albo lekarz prowadzi teleporady. Telemedycyna wciąż jest zalecana przy sprawach niewymagających osobistej wizyty.
Szpitale od prawie miesiąca mają "zielone światło" na planowe leczenie. Ale każda placówka podchodzi to tego indywidualnie i ostrożnie. Na przykład Specjalistyczny Szpital Miejski w Toruniu, gdzie na przełomie marca i kwietnia było ognisko koronawirusa, powoli i sukcesywnie przyjmuje na kolejne oddziały. W tym tygodniu ponownie uruchomiono dzienny oddział hematologii. O terminach pacjenci są informowani telefonicznie. Wszyscy podlegają systemowi triażu przed wejściem do szpitala i mają badania na obecność koronawirusa.
1 czerwca uruchomiono również kolejne poradnie - okulistyczną, diabetologiczną i psychologiczną w Miejskiej Przychodni Specjalistycznej w Toruniu.