Kamienica

i

Autor: Grzegorz Adamczewski Morderstwo w lokalu

Kryminalne historie

Morderstwo z przeszłości: Wbił mu nóż w szyję, pozostali też nie mieli szczęścia!

2023-09-28 10:18

Zaczynamy nowy cykl artykułów o morderstwach i innych przestępstwach, które opisywała przedwojenna prasa pomorska. Przywoływać będziemy kryminalne historie, które przed laty poruszały opinię publiczną. Zaczynamy od tragicznych wydarzeń we wsi Kamionka (pow. golubsko-dobrzyński), gdzie jednej nocy zamordowano z premedytacją dwie osoby.

Krwawy dramat jednej nocy

We wsi Kamionka doszło w lipcu 1929 roku do krwawego i zaskakującego morderstwa. Czy zdecydował miłosny zawód? Do dziś nie poznaliśmy odpowiedzi. Historia rozegrała się w niedzielny wieczór w czasie tanecznej zabawy. Imprezę zorganizowano z okazji 75-lecia miejscowej szkoły (organizatorem było Towarzystwo Młodzieży Polskiej). Okoliczna ludność bawiła się na otwartej przestrzeni na łące. Po godzinie 21.00 zdecydowano się przenieść tańce do lokalu Pani Harbardtowej. Dobra atmosfera skończyła się po godzinie 22.30.

Wtedy do lokalu weszły dwie osoby, mężczyźni. Jeden z nich już od wejścia zachowywał się prowokująco. Położył się na blacie kasjera, który pobierał bilety za wstęp. Osobnicy zaczepiali i prowokowali kasjera Zygmunta Dybowskiego. Po krótkiej wymianie ostrych zdań Dybowski został spoliczkowany, po chwili napastnik wyjął z kieszeni płaszcza nóż, po czym zamachnął się i wbił go w jego szyję, przebijając krtań na wylot. Jedna z obecnych kobiet krzyknęła: "Jezus, Maria Zygmunta zabili!". Po okrzyku do sali wbiegł wójt Zieliński, który szybko otrzymał trzy ciosy nożem. Przed śmiercią ochroniło go zasłonięcie się ręką. W tej chwili korytarz i sala przypominały już rzeźnię, krew ochlapała podłogę oraz ściany. Wiadomość o masakrze szybko się rozeszła, napastnik jednak nie odpuścił i kontynuował morderczy marsz.

Następny zginął Mańkowski, który przybiegł na pomoc. Morderca okazał się szybszy i zadał mu śmiertelny cios nożem w głowę. Poraniony mężczyzna zmarł po około dwóch godzinach. Wkrótce zbiegł się tłum ludzi, którym udało się obezwładnić napastników. Na miejsce przybyła niebawem policja z Grębocina, która dokonała aresztowania. O mały włos nie doszło do samosądu, gdyż tłum chciał "życia za życie".

Śledztwo wykazało, że bezwzględnymi mordercami byli bracia Tarkowscy Rychnowa.

Biorąc pod uwagę rodzaj zbrodni, zatrzymani zostali prawdopodobnie skazani na karę śmierci, którą wykonywano w Polsce przedwojennej.

Źródło: "Przegląd Pomorski" 17 lipca 1929, nr 161, s. 4.

Listen on Spreaker.