Jak na razie, deficyt zakładany na ten rok - 106 milionów złotych - udało się utrzymać. Taką informację na konferencji prasowej przekazali prezydent Michał Zaleski i skarbnik Magdalena Flisykowska-Kacprowicz. Ale oszczędzanie do łatwych nie należy.
Najlepiej zacząć od siebie, czyli administracji samorządowej - między innymi nie było premii, nagród, planowanych podwyżek. Udało się zaoszczędzić około 11 milionów. Nie dotyczy to oświaty, tu akurat trzeba z miejskiej kasy dołożyć. 12 milionów to ograniczenia pracy Miejskiego Zakładu Komunikacji, kiedy było mniej połączeń, kursy jak w wakacje i przede wszystkim rezygnacja z podwyżek, na co zgodziły się związki zawodowe. Z drugiej strony - kilkumilionowe straty w budżecie z mniejszych wpływów za bilety.
Kolejne niemal 6 milionów złotych oszczędności to brak imprez kulturalnych i sportowych z czasów lockdownu i późniejszych ograniczeń. Do tego milion z częściowego wyłączenia oświetlenia ulicznego czy iluminacji obiektów i zabytków.
Dzisiaj niedobór dochodów po siedmiu miesiącach wynosi prawie 37 mln zł, do końca roku, w tych warunkach, w jakich teraz jesteśmy, spodziewamy się, że tych pieniędzy będzie mniej o 60,5 mln zł – wyjaśniła na konferencji Magdalena Flisykowska-Kacprowicz.
Brany jest pod uwagę też „czarny scenariusz”, zakładający dochody niższe nawet o 70 mln zł. Jedną z głównych przyczyn tak znaczącego spadku dochodów są niższe wpływy z podatku PIT.
Deficyt w budżecie miasta zostanie zrównoważony głównie oszczędnościami w wydatkach, także na bieżące inwestycje. Między innymi konieczna jest zmiana w programie budowy dróg lokalnych. Przesunięcia dotyczą 36 ulic osiedlowych, będą realizowane dopiero po 2023 roku.
Korektą tegorocznego budżetu Torunia oraz Wieloletniej Prognozy Finansowej zajmą się radni na sesji 10 września.