Od kilku tygodni miasto wraz ze strażą miejską i policją walczą z dzikami, które pojawiają się w Toruniu. Zwierzęta upodobały sobie szczególnie okolice Rubinkowa oraz Skarpy. Stada widywane są na terenach zielonych, a także - między mieszkańcami. Watahy buszują w śmietnikach, pod balkonami, a nawet na placach zabaw. Są atrakcją, choć wśród wielu budzą strach.
Populacja dzików liczy 162 sztuki. Co do 50 z nich podjęto decyzję o odstrzale redukcyjnym. Zwierzęta, które były wyprowadzane w las wracały, a wyławianie ich ze względu na wirusa afrykańskiego pomoru świń jest zakazane. Zmniejszeniem populacji ma zająć się Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Toruniu.
Głos w tej sprawie postanowili zabrać także toruńscy społecznicy. Wystosowali apel do prezydenta Michała Zaleskiego, by wstrzymać się od tej decyzji i spróbować jeszcze innych rozwiązań. Pełną treść petycji znajdziecie TUTAJ.
Na ten moment odstrzelono 12 sztuk. Jak dodaje w rozmowie z nami Michał Przepierski - jeśli nie zajmiemy się tym problemem teraz, to w ciągu dwóch lat populacja dzików może się zwiększyć nawet do 700 osobników.
Jako przyczyny zwiększonej liczby zwierząt w mieście podaje się m.in. niekontrolowaną uprawę kukurydzy, ingerencję w leśne tereny poprzez rozbudowę osiedli i mniejszych miejscowości oraz ucieczkę przed wilkami, które grasują w tej części Puszczy Bydgoskiej. Najważniejsze jest jednak to, że dziki czują się tu jak w domu - bezpieczne i syte. Dokarmiane są przez mieszkańców Torunia, którzy zostawiają resztki jedzenia na trawnikach oraz nie zabezpieczają w odpowiedni sposób swoich śmieci.