„Głusi mają swoją sztukę, swoją poezję. Język migowy jest osadzony kulturowo.” Rozmowa z Sonią Borysiak, tłumaczką języka migowego

i

Autor: Maria Nowak

Jak to jest być CODĄ?

„Głusi mają swoją sztukę, swoją poezję. Język migowy jest osadzony kulturowo.” Rozmowa z Sonią Borysiak, tłumaczką języka migowego

2025-03-13 8:40

CODA, czyli Children of Deaf Adults. Tak określa się Sonia Borysiak, tłumaczka języka migowego z Torunia. Nasza reporterka Maria Nowak rozmawiała z nią o języku migowym, kulturze Głuchych i o tym jak instytucje w Grodzie Kopernika radzą sobie z tłumaczeniami.

Rozmowa z Sonią Borysiak, tłumaczką języka migowego.

Jestem właśnie na toruńskiej starówce i mam okazję spotkać się z Sonią Borysiak.

Nazywam się Sonia Borysiak i jestem tłumaczką artystyczną języka migowego oraz lektorką, a to wszystko wynika z tego, że jestem tak zwaną codą. To jest skrót od angielskiego Children of Deaf Adults, czyli słyszące dziecko głuchych rodziców. Moi rodzice są głusi i moim pierwszym językiem był język migowy.

Jak powiedziałaś, język migowy był twoim pierwszym językiem, więc jak to się stało, że zdecydowałaś się na taką pracę?

Na początku nie chciałam pracować jako tłumaczka i jako już taka starsza nastolatka bardzo się buntowałam przed tym, bo niestety jest taki problem, jest też dużo badań na ten temat, że często słyszące dzieci głuchych rodziców są traktowane od dziecka jako tłumacze. I ja natłumaczyłam się już po różnych urzędach, u lekarzy i tak dalej i bardzo nie chciałam tego robić jako dorosła osoba.

Do momentu aż nie spotkałam wspaniałej koordynatorki dostępności, która wówczas pracowała w Teatrze Horzycy. Gdzieś mnie tam dostrzegła, ponieważ trochę działałam na rzecz g/Głuchych, ale nie jako tłumaczka. Powiedziała mi Sonia: „Może chciałabyś przetłumaczyć spektakl? Bo marzy mi się, żeby w Horzycy, w naszym teatrze, był spektakl przetłumaczony na język migowy”. I ja wtedy się tego podjęłam. Trochę nie byłam pewna, ale podjęłam się tego.

Odbiór spektaklu był bardzo dobry, a ja poczułam, że to jest coś, czym mogę się zajmować. Jako człowiek, który wychowywał się w kulturze osób g/Głuchych, rozumiem ją na tyle, że nie mam problemu z przekładem pewnych metafor, czy właśnie spektaklu, tak, by był jak najbardziej bogaty i jak najlepiej przedstawiony, żeby ten odbiór mógł być mniej więcej porównywalny, jak dla osoby słyszącej. No i potem jak pierwszy raz przetłumaczyłam ten spektakl, to poczułam, że to jest coś, co ja mogę robić, czym chcę się zajmować i tak zaczęłam po prostu w tym działać.

Masz jakieś konkretne wykształcenie związane z językiem migowym?

Mam zrobiony kurs B2, bo w tamtym czasie to był najwyższy poziom, żeby po prostu mieć jakikolwiek dokument, że w ogóle migam. A poza tym mam bardzo dużo różnych kursów, gdyż jestem kandydatką na członkinię w Stowarzyszeniu Tłumaczy Polskiego Języka Migowego STPJM. Jak jest tłumacz stamtąd, to wiadomo, że jest to dobry tłumacz i że jest to wysoki poziom. STPJM organizuje bardzo dużo różnych szkoleń, chociażby wczoraj było szkolenie właśnie z metafor.

Jak wygląda Twoja praca? Współpracujesz z instytucjami?

Współpracuję z instytucjami kultury. Między innymi można mnie zobaczyć jako tłumaczkę w WOAKu, Dworze Artusa, czy w Teatrze Horzycy.

Często jak wejdziemy na różne strony instytucji na zakładkę dostępność i są tam informacje w polskim języku migowym, to można tam trafić na mnie. Toruń jest bardzo specyficznym miejscem pod tym kątem. Niestety często jak współpracuję w teamie, to zazwyczaj są to tłumacze spoza Torunia.

Szukałam różnych tłumaczy z Torunia i albo ich nie było, albo na przykład nie byli zainteresowani tego typu tłumaczeniami. Dlatego teraz zawsze jak mam tłumaczenie, to w pierwszej kolejności zawsze pytam kolegów i koleżanki ze stowarzyszenia, czy ktoś nie chciałby przyjechać do Torunia po prostu zrobić ze mną tłumaczenia.

Jak długo mieszkasz w Toruniu?

Całe życie. Jestem oryginalnym piernikiem.

Właśnie, więc możesz obserwować, jak to podejście do języka migowego w tym mieście się zmieniało.

Tak! Przez większość czasu, zwłaszcza jak byłam małym dzieckiem, to głównym takim miejscem zrzeszającym osoby g/Głuche oraz posiadającym dostępnych tłumaczy był Polski Związek Głuchych. W tym momencie bardzo wielu g/Głuchych nie chce tam uczęszczać. To jest temat rzeka, jest parę takich względów, ale wiadomo, że część tam jest. Kiedyś był bardzo duży problem z jakimiś wydarzeniami jakimikolwiek tłumaczeniami, ta dostępność była bardzo mała. Teraz powoli się to wszystko rozwija i faktycznie te wydarzenia są. Wydaje mi się, że tutaj jeszcze koordynatorzy i koordynatorki dostępności starają się, zdobywają wiedzę, jeżdżą na różne szkolenia. Te wydarzenia są organizowane z większym wyprzedzeniem, są jakby bardziej promowane. Kiedyś to było na przykład jedno wydarzenie, ale było o nim bardzo cichutko. Teraz wydaje mi, że to powoli jakby coraz bardziej trafia do szerszego grona odbiorców.

Gdzie g/Głusi mogą się spotkać w Toruniu?

Jest siedziba Polskiego Związku Głuchych, gdzie wielu g/Głuchych się spotyka, no ale nie wszyscy, którzy mieszkają w Toruniu. Brakuje mi takiego miejsca dla młodych, bo w PZG – Polski Związki Głuchych jest bardzo dużo osób, które są troszkę starsze i brakuje mi takiego miejsca dla osób młodych.

Główkuje co z tym zrobić, ale jakby jest to taki mój dalszy uboczny projekt, na który mi zależy, żeby właśnie ich zmotywować do brania udziału w wydarzeniach, bo niestety widać, że młodzi g/Głusi raczej zostają w swoim kręgu.

Przed chwilą w rozmowie użyłaś takiego zwrotu jak kultura g/Głuchych.

Tak, jest kultura g/Głuchych, bo chociażby o g/Głuchych można pomyśleć, że to jest po prostu jak taka mniejszość. To grupa, która posiada swój własny język. Ten język ma wszystkie cechy, które powinien mieć język. Często niektórzy mówią: „A język migowy, to nie jest język, to jest machanie rękoma, nie można wszystkiego przetłumaczyć na język migowy”. Co jest nieprawdą, bo język migowy ma, chociażby swoją gramatykę. Jest osadzony kulturowo, jak sobie zobaczymy definicję w słowniku, czym jest język, to język migowy wszystko to ma, plus swoje specjalne cechy, które charakteryzują go jako wizualno-przestrzenny i niewerbalny. I wokół tego języka i wokół tego wszystkiego rozwinęła się kultura g/Głuchych. Co na to się składa? To, że g/Głusi mają swoją sztukę, która właśnie jest osadzona trochę wokół tych terminów. g/Głusi mają swoją poezję w języku migowym, więc generalnie słyszący raczej o tym nie wiedzą. Dlaczego? Wydaje mi się, że nie była rozwijana taka świadomość w społeczeństwie.

Widać, że to się zmienia. Jak byłam dzieckiem, to się śmiano bardziej z g/Głuchych, czy komentowano na ulicy, jak chodziłam z mamą i migałam. Bardzo często się to zdarzało, a teraz na przykład jak się spotykam z dzieciakami, to często słyszę „I co z tego, że ktoś jest głuchy, i co z tego na przykład, że ktoś jest osobą z niepełnosprawnością”. Chyba jednak społeczeństwo bardziej się otworzyło. Nie mówię, że tylko na g/Głuchych, ale na osoby po prostu z niepełnosprawnościami.

Właśnie i trzeba też zaznaczyć, że mamy polski język migowy. To nie jest tak, że mamy jeden na cały świat, prawda?

Właśnie to są najczęstsze mity. PJM – polski język migowy, jest językiem i każdy kraj ma swój własny język migowy. Ktoś mówi: „Ale sobie g/Głusi utrudnili, przecież mogli mieć jeden”. Jest coś takiego, to nie jest język, to jest International Sign. Potocznie się mówi, że to jest międzynarodowy język migowy, ale tak jak mówiłam, język migowy musi być osadzony i związany z kulturą.

Każdy kraj ma własny język migowy, chociażby dlatego, że dużo w języku migowym opiera się na skojarzeniach. Więc my, na przykład sprytny skojarzymy z lisem, ale w USA na przykład skojarzą z agentem FBI, bo jest sprytny. International Sign ma dużo właśnie zaczerpnięte z ASL, czyli American Sign Language – amerykański język migowy.

Widać, że ASL ma wpływ na polski język migowy. Tak jak my mówimy okej albo berba – be right back, czy że coś jest randomowe. Tak samo wygląda polski język migowy. Widać, że jest ten wpływ, zwłaszcza teraz, kiedy mamy internet. Możemy oglądać filmiki w różnych językach migowych. Oczywiście popularne są te w języku amerykańskim. Nie ma co ukrywać. I muszę zaznaczyć, że chodzi dokładnie o amerykański język migowy, a nie angielski. Jest amerykański język migowy, brytyjski język migowy i australijski, pomimo że tam się posługują językiem angielskim, to kulturowo te kraje się różnią. Tak jak tłumaczenia z języka polskiego na polski język migowy. Dopiero wtedy widać, jak bardzo język migowy jest bogaty i nie jest tak, że wszystko jest tłumaczone słowo w słowo i dosłownie.

Gramatyka języka migowego na to nie pozwala, po prostu. W związku z tym jest tak, jakbyśmy tłumaczyli z angielskiego. Nie przetłumaczymy słowo w słowo, prawda? Tylko tłumaczymy na język polski z naszą gramatyką i tak samo jest z tłumaczeniami pomiędzy językami fonicznymi a migowymi.

A jak wygląda gramatyka języka migowego? 

Często moi uczniowie mówią, że g/Głusi dziwnie piszą, bo nie piszą w gramatyce języka migowego. Na przykład nie zapytam – Jak masz na imię?, tylko zapytam – Ty imię jak?

W języku migowym nie ma pan/pani, zawsze wszyscy są na ty. Zazwyczaj pytania są na końcu i czasowniki, ale generalnie gramatyka języka migowego nie jest łatwa do opisania w parę sekund. Powiemy – Uwielbiam chodzić z bratem do kina, a migamy – Ja razem brat kino iść uwielbiać. Nie odmienia się, nie stosuje się tych końcówek łam/łem i tak dalej.

A jak ktoś przychodzi i miga – Ja mam na imię, a nie – ja imię, to oznacza, że nie posługuje się polskim językiem migowym, tylko systemem języka miganego, który przez g/Głuchych nie jest do końca zrozumiały i którego nie lubią. Uczymy się migać na przykład kilka słów i przekładamy to na nasz język mówiony, ale to tak nie działa. Robi to system. System to jest taki potwór. Miał być z założenia dobry, ale nie jest, ponieważ wziął znaki z języka migowego i przełożył je na gramatykę języka polskiego. Czyli tak jak ja bym wzięła słowa z jakiegokolwiek innego języka i przełożyła na gramatykę języka polskiego. Stąd mamy na przykład thank you from the mountain (dziękuję z góry), czy something is no yes (coś jest nie tak), prawda?

W języku migowym nie ma takiego czasownika jak na przykład myć. Znaczy, sam czasownik jest, ale nie ma konkretnego znaku na mycie, ponieważ jest to czasownik obiektowy i zależy od obiektu, czy myjemy buzie, czy myjemy twarz, czy myjemy włosy – wszystko pokażemy inaczej. Więc jak ktoś mnie pyta, a jak jest myć albo na przykład jeździć, to ja mówię „A gdzie kontekst?”, bo nie ma znaku jeździć. Na przykład jeździć mogę rowerem, mogę jeździć na nartach, mogę jeździć, kierować albo jeździć samochodem. To są dwie różne rzeczy, czy ja kieruję, czy nie kieruję. W związku z tym jak nie ma słowa na przykład jeździć albo myć i adaptujemy to do gramatyki języka polskiego, to wychodzą różne smaczki. Nie ma znaku na górę, bo jak coś leci do góry, to po prostu pokazujemy w kierunku, ale za to są góry (np. Tatry). Więc jak chce pomigać – Dziewczynka patrzy do góry – to pokaże znak na dziewczynkę i pokaże, jakby z dołu patrzyła głową do góry. I to jest – Dziewczynka patrzy do góry – krótki komunikat. Z kolei systemie języka miganego się to miga tak: dziewczynka patrzeć do i góry (jak Tatry). Wtedy g/Głuchy się zastanawia: „Dziewczynka patrzy do góry, ale że na góry patrzy, czy ona patrzy, żeby iść w górę, czy w góry maszerować?” 

A znasz inne języki migowe?

Trochę znam ASL, czyli American Sign Language. Uczę się go i trochę podłapuję, jak oglądam konferencje właśnie związane z językiem migowym. Bardzo często są one migane na polski język migowy i na International Sign, więc łapię też jakieś znaki z tego. Myślę, że w przyszłości będę próbowała się go nauczyć, bo widać jak bardzo się rozwijają te tłumaczenia.

Wróćmy jeszcze na chwilę do twojej pracy. Jak przygotowujesz się do tłumaczenia różnych wydarzeń? Ostatnio miałam okazję oglądać cię na przykład na Festiwalu Książki w Dworze Artusa.

Jeżeli zależy mi na tym, żeby moje tłumaczenie było na jak najwyższym poziomie, jak najbardziej profesjonalne, to ja się do niego muszę przygotować. Zróbmy to na przykładzie Festiwalu Książki. Wiedziałam, jacy goście będą na wydarzeniu, o czym będzie mowa, o jakich książkach. Oglądałam też z nimi wywiady i przygotowywałam słownictwo. Bardzo rzadko migam cokolwiek związanego z polityką, więc jak miałam tłumaczyć spotkanie z Anne Applebaum, to przygotowałam się z tego zakresu, oglądałam z nią wywiady. Też jest taka złota zasada – Nie tłumaczysz tego czego nie rozumiesz. Zrobiłam więc wszystko, żeby jak najlepiej zrozumieć to, o czym ona w ogóle będzie mówić. Jak weszłam już na scenę i była ta rozmowa, to miałam już to wszystko przerobione dawno temu w głowie, przepracowane w domu. Tak naprawdę, jak weszłam, to był to tylko efekt mojej wcześniejszej wielogodzinnej pracy. Często jak ktoś mówi: „A dlaczego za tłumaczenie 40 minut chcesz tyle i tyle? Przecież tylko wchodzisz i machasz rękoma?”. Oprócz tego, że tłumaczenie w ogóle jest wyczerpujące, bo cały czas trzeba na 100% być skupionym, to jeszcze dodatkowo za tą stawką jest też ukryta praca, którą tłumacz wkłada w to, żeby tłumaczenie było na jak najwyższym poziomie, żeby słownictwo było jak najlepsze, jak najbardziej zróżnicowane.

Jeżeli robię tłumaczenia artystyczne typu piosenki czy spektakl, to wcześniej wiem, jak ten spektakl wygląda. Nie jest tak, że przeczytam dwa razy scenariusz i wchodzę, tylko ja wiem, jak on wcześniej wygląda. Chodzę na próby generalne, rozmawiam z reżyserem, żeby w jego wizji można było coś zmienić tak, żeby było lepsze w odbiorze dla osób g/Głuchych.

Czytając scenariusz, też zastanawiałam się, gdzie użyć metafory, jak ją przełożyć. Czy mogę sobie pozwolić na pomiganie kura domowa? Czy g/Głuchy będzie wiedzieć, o co chodzi? No i wiem, że większość wie, o co chodzi, ale jak to rozwiązać? Także za takimi działaniami naprawdę stoi wiele godzin pracy tłumacza przed. Tłumaczenie to jest tylko efekt tej pracy.

I też musisz być przygotowana pod względem, chociażby wymogów ubioru.

Zawsze tak jestem odbierana tak, że bardzo konkretnie mówię co, gdzie i jak. Wiem, co jest istotne dla osób g/Głuchych. Dlaczego tłumacze są zawsze ubrani na czarno albo na ciemno? Nie musi to być czarny, ale musi być to ciemny kolor. Dlaczego?

Dlatego, żeby te ręce były jak najbardziej widoczne, żeby jak najmniej rzeczy rozpraszało i żeby można było się skupić na twarzy i na tłumaczeniu. Światło też jest bardzo ważne, żeby na przykład nie było tak, że pół twarzy jest ocienione i albo jej nie widać. Ważne jest też miejsce, żeby nie było tak, że na przykład tłumacz jest tak ustawiony, że nie może patrzeć na scenę.

Fajne jest to, że przez tyle lat, jak pracuję tutaj, to w większości instytucji już wszyscy wiedzą, o co chodzi. Często na początku było tak, że przychodziłam i więcej było rozkładania i próbowania niż mojego tłumaczenia. Teraz już jest tak, że wchodzę i prawie jestem na gotowym i już tylko faktycznie robię to tłumaczenie.

Wspomniałaś o tym, że twarz musi być dobrze widoczna, więc nie skupiamy się tylko na dłoniach, ale też na mimice.

Tak, często ludzie myślą, że w języku migowym chodzi o machanie rękoma. A tak naprawdę główny odbiór jest na twarzy. Twarz wyraża więcej i dlatego, chociażby g/Głusi migając, też ruszają ustami, bo bez tego ten odbiór jest bardzo trudny. Na przykład za czasów covidu to było bardzo widać, jak komunikacja była utrudniona. Nawet g/Głusi nosili ze sobą takie kartki, że maseczka przeszkadza mi w komunikacji, więc na czas komunikacji mam prawo ją ściągnąć. I faktycznie niektórzy g/Głusi po prostu nosili przyłbicę w tamtym czasie, bo widać było usta i twarz, a niektórzy ściągali maseczki na czas komunikacji. Do tego stopnia było to utrudnione, że pomimo tego, że moja mama bardzo dobrze mnie zna, ja znam ją bardzo dobrze i rozmawiamy ze sobą bardzo często, to za czasów covidu, jak ona miała maseczkę, ja jej nie byłam w stanie zrozumieć. Jak ja miałam maseczkę, to z kolei ona nie była w stanie mnie zrozumieć. g/Głusi, jak ze sobą rozmawiają, to nie patrzą się sobie na ręce, tylko patrzą właśnie na twarz.

Migasz od dziecka, więc też widzisz, jak chociażby rozwój technologii umożliwił porozumiewanie się g/Głuchym.

Technologia zmieniała bardzo dużo. Pomagają, chociażby telefony z wibracjami, bo nie trzeba mieć specjalnego zegarka, który wibruje. Jak weszły faksy, to był to hit wśród g/Głuchych. Wszyscy mieli faksy, bo mogli w końcu się komunikować na odległość. Później weszły SMS-y, to już w ogóle super, a teraz wideo na telefonie. To nie tylko dlatego, że można w sumie porozumieć się z przyjaciółmi z całego świata, ale jest to pomocne w tłumaczeniach. Idzie g/Głuchy z telefonem i po prostu jest tłumacz i słucha, co jest mówione i tłumaczy na żywo. Nie trzeba iść z konkretnym tłumaczem, więc jest to wygodne. Chociaż niestety zdarzają się przejawy audyzmu. Audyzm to jest relatywnie nowe słowo, a jest to dyskryminacja osób g/Głuchych. Warto zapoznać się z tym sformułowaniem i nie mylić z autyzmem, co też niestety się czasami zdarza.

Jeżeli chodzi o audyzm, to też takie przejawy można zauważyć na przykład w szkołach dla g/Głuchych. Nauczyciele to czasami osoby niemigające i wymagające od g/Głuchego ucznia, aby rozumiał materiał w niepreferowanym przez siebie języku. To jest temat rzeka i jeżeli chcieliby państwo sobie poczytać trochę więcej na temat sytuacji g/Głuchych w Polsce, zwłaszcza w Polsce, to bardzo polecam książkę Głusza. To reportaż Anny Goc i często jak ludzie słyszący to czytają, to mówią „Jak to jest możliwe?”. Po prostu nie byli w stanie nawet sobie wyobrazić, że osoby g/Głuche spotykają się z takimi problemami na co dzień. Z kolei ja jak to czytałam, to po prostu rozumiałam to wszystko i ciekły mi łzy po twarzy.

To jeszcze na koniec wróćmy do słownictwa i ustalmy wszystko raz, a dobrze. Używasz słów osoba g/Głucha, więc to jest poprawne, prawda?

Tak. Niektórzy mówią, że „Jak to głuchy, przecież lepiej powiedzieć głuchoniemy”. Właśnie nie, g/Głusi nie lubią tak być nazywani, dlatego, że po pierwsze cała kultura osób g/Głuchych w Polsce jest zbudowana na języku migowym i na słowie – głuchy. Funkcjonuje ono dwojako tak jak Kościół i kościół, czyli Kościół to społeczność, a kościół to budynek. Głuchy przez g to po prostu jedna osoba, a Głuchy, to jest cała ta kultura, cała ta społeczność, po prostu, która jest wokół tego słowa, wokół tego języka zrzeszona ze sobą. I jeszcze jest takie słowo, gdzie g/Głusi często się śmieją, bo słyszący boją się używać słowa – głuchy i zamiast tego używają niesłyszący. Nie. Mówimy głuchy, dlaczego nie głuchoniemy? Bo PJM jest językiem i g/Głusi nie są niemi, mają swój język.

To, że nie jest on foniczny, nie oznacza, że tym językiem nie jest. Mają swój język, nie chcą być nazywani niemymi. Zwłaszcza że przez bardzo długi czas, byli trochę spychani na margines i nie mogli przebić się ze swoim głosem. Teraz w końcu są wysłuchiwani, w końcu bardzo czują też tożsamość, więc nie chcą być kojarzeni, z tym że nie mają głosu.