Kontrowersyjna impreza poruszyła wielu ludzi w Toruniu
Od poniedziałku reporter Polskiej Agencji Prasowej otrzymuje liczne sygnały – głównie od rodziców małych dzieci – wyrażające oburzenie związane z planowaną galą freak fightów, która ma się odbyć w miejskiej hali sportowej w maju. Wśród zaproszonych uczestników znajdują się osoby znane z kontrowersyjnych zachowań w przestrzeni publicznej – jak podkreślają zaniepokojeni mieszkańcy, niektórzy z nich posługują się wulgaryzmami, szerzą mowę nienawiści, a nawet nawołują do przemocy i dyskryminacji, m.in. na tle religijnym.
Krytyczne głosy
"To patologia i najgorsze wzorce" – powiedziała PAP jedna z wykładowczyń Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, matka dorosłej córki, zaznaczając, że nie chciałaby, by jej dziecko, nawet przypadkiem, zetknęło się z takim wydarzeniem w okresie dorastania.
Pan Janusz w rozmowie z PAP przyznał, że oglądał w internecie fragmenty konferencji promujących tego typu gale. "Przecież tam jest przemoc, wulgaryzmy się sypią jak z rękawa, każdy każdego obraża i wyzywa. Jeden z uczestników, bo nie można powiedzieć, że sportowców, nawołuje do prześladowania Żydów. Na co my się godzimy" – powiedział.
Wśród uczestników zapowiedzianej gali są osoby, które spędziły lata w więzieniu, a także tzw. patostreamerzy. PAP skierowała pytania do Toruńskiej Infrastruktury Sportowej (TIS) w sprawie organizacji wydarzenia w miejskiej hali.
Nie wiadomo czy wydarzenie się odbędzie
"Analizujemy sprawę i z pewnością podejmiemy możliwie optymalną decyzję" – poinformował PAP prezes TIS, Adam Banaszak. Nie odpowiedział jednak na pytania dotyczące m.in. daty podpisania umowy, kwoty najmu ani ewentualnych konsekwencji zerwania kontraktu.
"Za moment państwo, jak i mieszkańcy otrzymają informacje w tej sprawie. (...) Powoli, spokojnie, należy wziąć trzy głębokie wdechy i poczekać na decyzję naszą i miasta" – dodał, odpowiadając na pytanie, czy władze spółki były świadome charakteru planowanego wydarzenia.
Członek zarządu TIS, były radny Dariusz Mądrzejewski, przyznał, że "analizujemy sprawę od momentu, gdy pojawiły się informacje, że jest to +pato+, a nie zwykłe MMA". W karcie walk trudno bowiem znaleźć zawodników związanych z profesjonalnym sportem.
Miasto zabrało głos
Rzecznik prasowy Urzędu Miasta Torunia, Marcin Centkowski, poinformował PAP, że "Toruńska Infrastruktura Sportowa sp. z o.o. prowadzi samodzielną politykę marketingową obejmującą m.in. najem przestrzeni Areny Toruń na wydarzenia kulturalne, sportowe czy inne, których realizacja jest zgodna z jej celami statutowymi".
Dodał również, że "w przypadku wydarzenia związanego z organizacją zawodów MMA w maju br. i wątpliwościami związanymi z treściami publikowanymi w przestrzeni publicznej przez część uczestników zaproszonych do udziału przez zewnętrznego organizatora, pragnę wyjaśnić, że nie ma i nie będzie w Toruniu miejsca na mowę nienawiści, dyskryminację ani przemoc (w tym nawoływanie do niej) motywowaną jakimikolwiek uprzedzeniami".
Centkowski podkreślił również, że ten sam organizator już wcześniej przeprowadzał podobne wydarzenie w Arenie Toruń i jest znany TIS. Jak zaznaczył, miejska spółka jest w kontakcie z organizatorem i zwróciła się do niego o wyjaśnienia dotyczące obecności kontrowersyjnych uczestników.
Krytyka ze strony ludzi sportu
"Dla mnie to nie jest sport, to patologia, więc nie chcę nawet tego komentować" – skomentował Maciej Wiśniewski, były prezes ekstraklasowego klubu koszykówki, zaangażowany od lat w toruński sport.
Z kolei Sylwia Nowak-Trębacka, dwukrotna olimpijka i trenerka łyżwiarstwa figurowego w klubie Axel, powiedziała PAP, że "z perspektywy trenera sportu wyczynowego, jakim jest łyżwiarstwo figurowe, patrzy na MMA z dużym szacunkiem, ale też z pewną rezerwą".
"MMA to bez wątpienia jedna z najbardziej wymagających dyscyplin, jeśli chodzi o wszechstronność fizyczną — siła, szybkość, wytrzymałość, koordynacja, a przede wszystkim psychiczna odporność. Widzę tam ogrom treningowej pracy, której wielu widzów nie dostrzega, bo skupiają się tylko na efektownych nokautach i krwi, ale nie ukrywam, że właśnie ta otoczka budzi kontrowersje — bo w przeciwieństwie do sportów estetycznych, jak łyżwiarstwo, MMA często prezentowane jest jako brutalne show. Media lubią wyciągać najostrzejsze momenty: złamania, rozcięcia, dramatyczne nokauty. To budzi emocje, ale też zniekształca odbiór całej dyscypliny" – oceniła trenerka.
Dodała, że jej zdaniem problem nie leży w samym MMA, ale w tym, jak jest ono prezentowane i kto w nim występuje. "Gdy oglądam pojedynek dwóch wytrenowanych zawodników z najwyższej ligi, widzę strategię, inteligencję i ciężką pracę — nie tylko brutalność, ale jeśli walka jest promowana przez celebrytów i opakowana w skandal, to trudno się dziwić, że ludzie widzą w tym cyrk, nie sport" – podkreśliła Nowak-Trębacka.