Bohaterki, jak w filmie Ridleya Scotta, to bezkompromisowa i dojrzała Louise (Jolanta Teska) oraz początkowo nieco naiwna i skrępowana konwenansami Thelma (Mirosława Sobik). W spektaklu wybierają się ponownie w podróż, po której już "nic nie będzie takie samo".
Na niewielkiej scenie mamy tylko i aż dwie niezwykłe kobiety oraz samochód. Innych bohaterów, znanych z filmu, brak. Ale nie brak przełomowych momentów, które tak silnie wpłynęły na ich przemianę i życiowe wybory. Bo takimi buntowniczkami z wyboru - najpierw z konieczności, potem własnego - Thelma i Louise się stały.
A co stało się z samym filmem po tych niemal 30 latach? W 1991 roku, w pierwotnym założeniu, miał być kinem sensacyjnym w kobiecym wydaniu. Został manifestem kobiecej wolności. Jak mówi reżyser spektaklu, Łukasz Zaleski, paradoksalnie film przyniósł sukces samym mężczyznom, nie głównym aktorkom. Patrząc symbolicznie - oni pojechali do Meksyku z Oklahomy prosto przez Teksas, one - bardziej okrężnymi drogami i poboczami (czego zresztą w pewnym momencie chciała w filmie Louise).
Siłą spektaklu "Być jak Thelma i Louise, czyli w stronę Meksyku", poza kreacjami Sobik i Teski, jest muzyka. Brawurowej wyprawie w poszukiwaniu wolności towarzyszą przeboje Nicka Cave’a, Dire Straits i Nirvany w nowych aranżacjach. Thelmę i Louise spotkamy w teatralnej Poczekalni. Premiera 7 marca.
"Thelma&Louise" był jednym z ostatnich seansów filmowych granych w toruńskim kinie Bałtyk, zanim sala kinowa stała się sklepową. W 2016 roku film wybrano na motyw przewodni pasma "Zjawiska" na Tofifeście, w 25. rocznicę premiery.