Nie pamiętam, jak po raz pierwszy byłem w Lotosie – z jedzeniem w otoczeniu kulinarnego i kulturowego Orientu. To było, gdy byłem jeszcze studentem, a więc na pewno gdzieś w połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Teraz, ilekroć odwiedzam to miejsce, czuję poczucie swojskości i nostalgii.
Atmosfera
Aromat potraw gotowanych w woku, zmieszany z unoszącym się w powietrzu dymem z kadzidełek. Rozmowy między kucharzem a jego krzątającymi się pracownikami, którzy głośno przyjmują zamówienia i kierują gości do swoich stolików. Nieznajomi siedzą obok siebie na drewnianych ławach lub krzesłach, śmieją się i sączą napoje. Wszystko to z dodatkiem niezliczonej liczby fotografii Chin, Wietnamu, czy Tajlandii.
Smaki
Zajadamy się makaronem wonton, i zupą pekińską, którą tutaj robią chyba najlepszą w tej części Europy oraz popijamy herbatę lub coś zimnego. Dania z owoców morza i frytki zawierają obfitą dawkę potraw z woka. Polecamy małe pho z duszoną wołowiną. Rozgrzewająca i aromatyczna jak diabli. Już po samym jej kolorze widać, iż nie jest to wersja tak delikatna. Jak niemal w każdej azjatyckiej restauracji, także i tutaj nie może zabraknąć sajgonek, które w tym miejscu są zawsze treściwe i przyjemnie chrupiące.
Po dobrej zupie, sięgam po wieprzowinę z warzywami. Również i tutaj wrażenie jest jak najbardziej pozytywne – zarówno jeśli chodzi o chude mięso, gdyż szczerze mówiąc obawiałem się sporej ilości tłuszczu, jednak tu miłe zaskoczenie. Mięso widocznie wykrawane jest z łopatki bądź polędwiczki. Do tego ryż i surówki.
Podsumowanie
Lotos od zarania swoich dziejów to miejsce inne niż wszystkie. Jest to restauracja, gdzie jedzenie można celebrować, gdzie każda serwowana potrawa, podana i przygotowana jest z szacunkiem do dobrej kuchni, gdzie łatwo nawiązać kontakt z ludźmi. Jest to też miejsce bardzo nietypowe, ukazujące nam w subtelny sposób kawałek innej kultury, w której jedzenie to swego rodzaju rytuał. Zawsze cieszy mnie, gdy mogę odwiedzić tę restaurację. Zdecydowanie polecam Lotos, zdecydowanie polecam Toruń!