Ostatni rok i miesiące okazały się dla niego przełomowe - otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru oraz nagrodę Kryminalnej Piły - obie za "Skazę". I tak grono czytelników się powiększa. Jednocześnie wielbicieli, bo trudno znaleźć w internecie opinię negatywną, także spotkania autorskie nie są kilkuosobowe. Zrezygnował z dotychczasowej pracy i został pisarzem na pełen etat.
Debiut Roberta Małeckiego to "Najgorsze dopiero nadejdzie" (2016), pierwsza część trylogii toruńskiej z dziennikarzem Markiem Benerem w roli głównej. Kolejne "Porzuć swój strach" i "Koszmary zasną ostatnie". W Toruniu był nawet escape room inspirowany powieścią. Po skrzywdzonym i porywczym Benerze przyszedł czas na doświadczonego przez los outsidera - komisarza Bernarda Grossa. Policjanta, będącego na zesłaniu w Chełmży, na własne życzenie. I tu porównania do najlepszych skandynawskich klimatów się sypią.
Gęsta atmosfera, niespieszne tempo, ale wciągające od początku do końca. Plus małe miasto, które tylko pozornie jest tłem. To bohater przynajmniej drugiego planu, z tajemnicami sięgającymi nieodległej przeszłości. Kryminalne zagadki mamy na wstępie każdej z powieści - albo ciało bez śladów zbrodni, albo są ślady, ale brak ciała, itd. Cykl chełmżyński stanowią obecnie "Skaza", "Wada" i najnowsza, tegoroczna "Zadra".
Co dalej? Z komisarzem Bernardem Grossem na pewno się jeszcze spotkamy, ale w międzyczasie będzie przerywnik z "innej beczki". Kryminalnej, rzecz jasna. Robert Małecki nie zdradza szczegółów poza tym, że akcja rozgrywa się w Toruniu.