Na bramach cmentarzy informacja, że wstęp jest wzbroniony. Bramy nawet nie są zamknięte, ale nie ma nikogo. Przed cmentarzem zresztą też. Handlujący nie poddają się jednak i stoją niemal całą dobę przed cmentarzami. Dla nich to walka o życie. Liczą, że jednak ktoś przyjdzie, by kupić znicze i chryzantemy, które na groby postawi od wtorku. Przed cmentarzem na ul. Wybickiego w Toruniu spotkaliśmy panią Sylwię, która nie kryje swego oburzenia decyzją rządu.
Dlaczego nie ogłosili tego wcześniej? Można było się do tego przygotować. Uderzyło to jak szpila w serce. Będę musiała sprzedać rodzinny samochód, którym wożę trójkę dzieci do szkoły, żeby spłacić fakturę za towar. A z parafiny zrobię sobie zupę.
Wiele miast Polski już zapowiedziało, że pomoże handlującym przed cmentarzami. Zapowiadają anulowanie opłat za wystawienie się, interwencyjny skup kwiatów, które zostaną, czy bezpłatną możliwość dalszego handlowania. Co zrobi Toruń? Pomoc też zapowiada rząd, ale sprzedający komentują to tylko stwierdzeniem, że wystarczyłoby nie doprowadzać do tej sytuacji.