Do tych wydarzeń doszło w grudniu ubiegłego roku. Jak informuje prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu, Ewa K. została objęta kwarantanną 4 grudnia, kiedy u jej męża stwierdzono pozytywny wynik w kierunku koronawirusa. Trzy dni później ją samą skierowano na badania, test był dodatni.
W okresie od 10 do 19 grudnia Ewa K. została zobowiązana do odbycia izolacji w warunkach domowych. Tymczasem ustalono, że Ewa K. od 4 do 18 grudnia w pełni świadomie nie stosowała się do orzeczonych obowiązków poprzez przemieszczanie się po Toruniu, a w szczególności ulicą Fałata, w tym dokonując zakupów w sklepie sieci Biedronka, a także ulicami Łukasiewicza, Broniewskiego, Bema i Słowackiego, nawiązując przy tym kontakty z nieustalonymi osobami. Sprowadziła tym samym niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób.
Podczas przesłuchania Ewa K. przyznała się do tego i wyraziła skruchę. Kobieta nie była dotąd karana, jednak za swój czyn musi odpowiedzieć przed sądem. O jej winie rozstrzygnie Sąd Okręgowy. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Dużo tu podobieństw do głośnej sprawy 38-letniej torunianki, która w maju ubiegłego roku, także podczas zakażenia zlekceważyła izolację i robiła zakupy na starówce. Ponad 30 osób, z którymi miała wtedy kontakt, sanepid skierował na kwarantannę. Kobieta spędziła za to kilka miesięcy w areszcie. Wyrok, jaki zapadł w maju tego roku w toruńskim sądzie, to rok więzienia w zawieszeniu. Więcej TU.
Polecany artykuł: